Głodówka

“Powstrzymywanie się od spożywania pokarmów jako metoda leczenia znane jest od stuleci. Starożytne teksty, które zachowały się do naszych czasów potwierdzają stosowanie głodówek przez medyków chińskich, tybetańskich, indyjskich, perskich, babilońskich, arabskich, żydowskich, greckich oraz rzymskich. Sławny filozof i matematyk Pitagoras stosował kilka razy w roku głodówki 10-dniowe, a zdarzało mu się też parokrotnie powstrzymywać od jedzenia 40 dni. Swoje postępowanie motywował chęcią pobudzenia ducha i nabrania sił. Ojciec medycyny, Hipokrates nic nie podawał choremu do ust, aż pojawiły się pierwsze symptomy poprawy zdrowia. Rzymski lekarz – Galen (notabene twórca nauki o lekach) – oficjalnie głosił, że okresowe powstrzymywanie się od pokarmów równomiernie oczyszcza całe ciało. Arabski uczony Awicenna (X/XI w.), autor traktatu stanowiącego przez wiele następnych stuleci podstawę europejskiej medycyny, leczenie głodem uważał za jedną z najważniejszych metod terapeutycznych.” – Wikipedia

Również wiele religii od wieków zalecało swoim wyznawcom stosowanie krótszego lub dłuższego postu. W starożytności Egipcjanie pościli do 42 dni przed świętami. U chrześcijan przed wiekami post między środą popielcową a Wielkanocą był ściśle przestrzegany. Buddyści pościli przed wstąpieniem do klasztoru, Indianie przed inicjacją. Filozofowie Platon i Sokrates robili 10-dniowe głodówki. Wg Biblii Mojżesz zanim spisał dziesięć przykazań przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy “nie jadł chleba i nie pił wody”. Jezus przed ogłoszeniem Ewangelii również wycofał się na pustynię i tam pościł przez czterdzieści dni.

Należy jednak zwrócić uwagę na pewną, istotną różnicę. Różnicę pomiędzy przymusowym głodowaniem a głodówką uzdrawiającą (leczniczą). Przymusowe głodowanie może doprowadzić do wyniszczenia organizmu, a nawet śmierci. Głodówka uzdrawiająca to jak operacja bez skalpela. To czas na wyrzucenie toksyn z naszego ciała, czas na poprawienie funkcjonowania organizmu, czas odnowy wewnątrzkomórkowej. Podczas prawidłowo prowadzonej głodówki w naszym ciele zachodzi proces autofagii. Autofagia to zjawisko “utylizacji” polegające na “zjadaniu” przez komórkę obumarłych lub uszkodzonych elementów jej struktury.

Więcej informacji na temat głodówki można znaleźć w książce Janusza Kolasy “Lecznicza głodówka na Filipinach” link do sklepu.

Autor na zaproszenie Grzegorza Śleziaka towarzyszył grupie Polaków, którzy prowadzili wielodniową, leczniczą głodówkę na Filipinach. Codzienna obserwacja pokazała, że głodującym poprawiał się wygląd zewnętrzny, mieli gładszą skórę, zniknęły zmarszczki. Jak twierdzi Janusz Kolasa lecznicza głodówka jest skuteczna w przypadku nowotworów, AIDS, chorób wenerycznych, przy schorzeniach wątroby, płuc, serca, nerek, kości.

Grzegorz Śleziak – nasz polski Biały Saibaba pierwszy raz wyjechał na Filipiny w 2014 roku. Ciężko chory (bolerioza, rak prostaty, arytmia serca, zablokowanie nerki, ataki depresji, bóle mięśni, stawów i pleców)  postawił wszystko na jedną kartę – wyjechał do nieznanego sobie kraju z nadzieją ratowania własnego życia. Przeprowadził 40-dniową głodówkę, dużo spał, kilka godzin dziennie spędzał w morzu i na słońcu, zakopany w piasku poddawał się próbie ognia pod okiem filipińskiego szamana, przeszedł terapię jadem kobry królewskiej i zabiegi zapperem. Zauważył, że zaczęły mu znikać narośla i czarne znamiona, które miał od urodzenia, ustały napady bólu mięśni, stawów i pleców. Po powrocie do Polski miał zaplanowaną operację prostaty… okazało się, że nie ma takiej potrzeby….

Opinia Saibaby
Z moich doświadczeń i rozmów wynika, że ludzie, którzy są bardzo chorzy, mają raka, są po chemioterapiach i mają przerzuty do innych organów a lekarze dają im kilka miesięcy życia nie wiedzą co ze sobą zrobić? Iść do kościoła i modlić się gorąco prosząc o zdrowie i cud, a może zrobić 40-dniową głodówke czy może udać się do licznych cudotwórców i tam próbować szczęścia? Ci ludzie są przerażeni, skołowani i szukają wszędzie pomocy, maja nadzieję na cud, że ktoś, coś za nich zrobi, że ktoś ich uratuje jak zapłacą… I tak krążą od Annasza do Kajfasza i próbują znaleźć osobę, lekarza która wskaże im drogę aby mogli żyć jak do tej pory. Dobry lekarz proponuje zmianę życia, zmianę diety, sposobu myślenia itd… Większość jednak nie akceptuje takich zmian i szuka dalej.

Wielką krzywdę robią ci, którzy proponują zamiast rygorystycznej diety zjeść np. rosołek, golonkę, wypić piwko i nie przejmować się za bardzo. I wiecie co? Ludzie są zadowoleni bo usłyszeli to co chcieli usłyszeć.

Gdybym ja alkoholikowi powiedział, że możesz sobie czasem golnąć browarka albo małą setkę jak Cię ciśnie to wtedy ludzię będą mnie poważać i szanować …. ale jak komuś proponuję zmianę życia, sposobu myślenia, rygorystyczną dietę, taka biblijną z głodówką 40 dni i z wychodzeniem z choroby przez kolejny rok, zwracanie uwagi na wszystko co się do otworu gębowego wkłada to ludziska są OBURZENI. Nie mogą, nie chcą zaakceptować żadnych zmian, nie chcą żadnych ustępstw wobec samego siebie. Kiedy spotykam ludzi, rozmawiam z nimi to odnoszę wrażenie, że dla większości z nich nie jest problemem rak i przerzuty. Interesuje ich czy za 2 tygodnie będą mogli zjeść coś słodkiego, golonkę, rybkę i wszystko to co lubią.

Rozumiem. Mają raka, mają depresję i wtedy szczególnie pragną smakołyków. Ja sam miałem raka i takie myśli też mnie dręczyły że będę musiał inaczej żyć a inni będą mogli pozwalać sobie na wszystko.

LUDZIE. To co najważniejsze kiedy jesteś chory to zmiana sposobu podejścia do życia i oceny siebie i innych.

Nie rozumiem tych, którzy na szali stawiają swoje życie za cenę cukru, mięsa czy innych śmieci? Pytają mnie czy stewia, czy cukier z brzozy, czy stearynian dobry? Czy już po 2 tygodniach mogą odrobiną rosołku wzmocnić się, jakimś mięskiem, kroliczkiem, indyczkiem? Robią sobie przy tym wymówki, że dieta już za długo trwa, że ich osłabia.

Staram się im tłumaczyć, że nie robią tego dla mnie czy dla świata tylko dla siebie, że nie umrą jeśli pozostaną na miesięcznej, rygorystycznej diecie a potem mogą jeść nawet kupę wielbłada jeśli im to pomoże.

Sam kiedyś jadlem przez 2 lata tylko i wyłącznie platki owsiane z siemieniem i odrobiną masła i przeżyłem. Nie marudziłem i cieszyłem się, że żyję zdrowo.

LUDZIE proces uzdrawiania to nie 2 tygodnie czy miesiac. GŁODÓWKA 10 czy 20 dni jest bardzo pomocna ale nie da się nikogo wyleczyć naturalnymi sposobami w ciągu 1 miesiąca.

Powrót organizmu do równowagi, wyleczenie się z raka to długi i skomplikowany ale możliwy proces, do którego należy właściwie się przygotować. Jeśli na chorobę pracowałeś ostatnie 30 lat to nie pokonasz jej za tydzień czy miesiąc. A głodówka to tylko preludium do dalszego, innego życia. Bez nałogów, bez porannej kawusi z cukrem, bez ciasteczka, bez mięsa, które jest szkodliwe bo jest “martwe”. Jeśli jednak wrócisz po jakimś czasie do tego naszprycowanego metabolitami śmierci mięsa bo nie możesz bez niego żyć i śni Ci się po nocach wprowadź je do swojej nie więcej niż w 10%. Zjadaj je raz w tygodniu… jak to kiedyś dawniej na wsiach bywało … raz w tygodniu w niedzielę bo na mięso nie było nikogo stać.

Jeżeli potrafisz dokonać zmian brutalnie i rygorystycznie to masz szansę odzyskać homeostazę SWOJEGO organizmu. A potem tylko obserwujesz wyniki, kontrolujesz markery, oczeniasz samopoczucie.

Pamiętaj, że jeśli nawet po 2 tygodniach czy po miesiącu są nieduże efekty, nie widać większej poprawy a guz nie znika to nadal musisz wszystko kontynuować. Nie wracaj do syfu, który o mało Cię nie zabił. Ludzie mają taką naturę, że jak już jest trochę lepiej od razu zapominają jak cierpieli, jakie katorgi przeszli podczas chemioterapii czy po operacji i wracają do swych starych przyzwyczajeń.

A tu po prostu trzeba wytrwać. Nie wiem jak długo? Rok czy 2 lata czy stale tak żyć? Żyć inaczej. Bez zatrutego mięsa, cukru, chleba, rosołku czy smalczyku. To jest moja metoda. Tak praktykuję od 40 lat. Nie od wczoraj, nie dla mody, nie dla bycia cool.

Jeżeli chcesz być zdrowy, chcesz spróbować zdrowo żyć to bądź z nami na Filipinach i ucz się RAZEM ze mną. Staram się każdemu pomóc, czasem rozmawiam nawet po 12 godzin, przekonuję podpierając się argumentami ze swego życia. Mówię o tym jak żyję, że tak jak każdy mam pokusy, też jestem człowiekiem grzesznym i kusi mnie tak jak i CIEBIE Człowieku. Pokazałem innym jak skusiłem się po głodówce 5 dni i zjadłem banana smażonego na oleju z miodem i ostrą papryką pepperoni. Wszyscy widzieli jak mój organizm zareagował, jak byłem chory i jaką miałem goraczkę. Przez jeden bład. Podobnie było z innymi, którzy byli ze mną na głodówce 10 czy 20 dni i potem najedli się do syta. A jedli jak opętani.

Współczuję im bo ta głodówka nic im nie dała a jedynie pogorszyła stan ich organizmów i chorób.

Pamietaj, że jeśli byłeś na głodówce i Twój organizm przestawił się na totalne, skromne życie, nauczyłeś go wyciągać kalorie z powietrza, z siebie, ze starego tłuszczu który nosiłeś przez 20 czy 50 lat to nie możesz po 3 czy 5 dniach jeść ogromnych porcji bo nie tylko zaszkodzisz sobie ale i stracisz wszystko czego dokonała głodówka.

Piszę to do wszystkich aby zrozumieli gdzie tkwi błąd, skąd biorą się ich raki i pogorszenie stanu zdrowia. Masz do wyboru: łatwiejszą drogę na smakołykach ale pożegnaj się ze znajomymi, spisz testament zanim odejdziesz w zaświaty z pełnym brzuchem albo jeżeli zależy Ci na zdrowiu, chcesz wygrać walkę na śmierć i życie z chorobą wtedy wybierz drogę trudniejszą ale będziesz miał szansę na wyleczenie.

Zdecyduj czy na szali postawisz swoje zdrowie i życie czy chorobę i śmierć.

Zapraszam na wyprawę ze mną. Postaram się podpowiedzieć każdemu jak żyć inaczej, jakie wartości w życiu są ważne, pokażę jak cieszę się z życia mimo, że kotleta schabowego nie miałem w ustach od 40 lat, nie pije browara zimnego i nigdy nie paliłem.

Pokażę jak cieszyć się każdym dniem, każdym wschodem i zachodem słońca aż do 150 lat.

Polecam wasz Sai
(Grzegorz Śleziak – Biały Saibaba)

Podczas głodówki organizm, jak najlepszy lekarz kieruje się własną inteligencją decydując, co można usunąć, a co należy chronić.